Największy polski kraszer - Stanisław Wokulski
Stachu Wokulski wbija na rejon w latach 30 XIX w. Pochodzi z rodziny ociekającej dripem, choć na ten moment zubożałej.
Wykazywał ogromny rigcz – codziennie wjeżdżał z buta do winiarni Hopfera, wydawał klientom amarenę i harnoldy, zarabiał przy tym dużo gotówy, którą pakował w kucie, gdyż uważał że edukacja oddaje.
Robota w gastro nie rigczowała essy, a współpracownicy ciągle dissowali Stacha, więc szybko powiedział im: “Naura”
Stach wiedział, że coś nie coś potrafi - udało mu się skończyć gimbazę, zaczął studia, których ugułem nie skończył, ponieważ był letki przypał, bo wybuchło powstanie styczniowe, które nie oddało i Ruscy tego typu wyslali go na Sybir. Po ośmiu latach wrócił do default city, gdzie zrobił spawna u Rzeckiego, a rabotaju znalazł w sklepie Minclów. Wkrótce Jan Mincel zszedł z tego świata, a wdowa po nim - Małgorzata zaczęła podbijać do Wokulskiego. Niedługo potem zrobili collab influencerski. Parę lat później Minclowa kopnęła w kalendarz, zostawiając Stanisławowi testament pełen cashu wypełniony aż po brzegi.
Jako że Stachu był mocno przymulony po stracie swojej kobity, Ignacy wziął go na bombę do teatru, gdzie pierwszy miał okazję obczaić Izabelę Łęcką, którą z buta zaczął kraszować
Żeby zaimponić Izabeli, Stachu wyjechał trzepać hajs na opylaniu mąki na wojnie turecko-rosyjskiej. Wrócił do WWA z potężnym majątkiem, 250 kaflami rubli.
W międzyczasie mamona łęckich się kurczyła, więc Izabela wbiła do lombardu zastawić swoją srebrną zastawę stołową XD. Potem Wokulski przyjechał swoim wehikułem do lombardu i wykrzyknął: “A BO JA MAM TAKIE NIETYPOWE ZAMÓWIENIE, POPROSZĘ TĘ SREBRNĄ ZASTAWĘ, ALE MA BYĆ TAK WYPIESZCZONA, ŻEBY IGNACY RZECKI POWIEDZIAŁ, ŻE ROBI WRAŻENIE.”
Niedługo potem ojciec (ale nie cukrowy) Izabeli, opchnął swoje gniazdko za prawie 1/10 sasina (I sasin = 70 mln), które nabył Stachu.
Wokulski chciał wniknąć w szeregi Łęckich, lecz Tomasz go robił na kasę.
W końcu Stach zaczął stołować się u Łęckich jak w caritasie, czuł się tam jak na wypasie, a gospodarze witali go słowami “siemanko, witamy w naszej kuchni”
Wokulski mocno simpował do Izabeli - zaczął nawet szprechać po angielski, by przyflexować przy arystokracji. Ten skill mu się przydał, kiedy podsłuchał rozmowę Łęckiej, która była troche sus i łamała mu serce cale te. Wtedy postanowił solo ruszyć do żabojadów, gdzie miał meeta z ziomsonem naukowcem Geistem, który był gigachadem, który podarował Stanisławowi amelinium lżejsze od wody. Ugułem Geist oczekiwał od niego, że ten z nim zostanie i zainwestuje kasztany w jego wynalazki.
Jako że prezesowa Zasławska wysłała esa, że zrobi do inej wjazd na chate wiele ziomali Stacha, w tym ta blachara Izka, Stachu powiedział Geistowi, żeby się gonił i palił wroty i na pełnej pognał do Zasławka.
Wokulski niczym strzała wbija na domówke do remizy Zasławskiej, gdzie miał meeta ze swoimi wielbicielkami - Felicją Janowską i Kazią Wąsowską, przy których czuł się jak król remizy, ale ugułem całe te nie robiły na nim wrażenia, bo tylko jedną w głowie miał - w myślach tylko Izabelę brał.
W końcu na rejonie pojawiła się kraszuwa Stacha, a całe crew wybrało się na grzybobranie. Stachu i Izabela mieli okazję pogadać, więc Wokulski wysilił się na ekstremalnie swagerski podryw, podszedł do swojej ziomalki i powiedział: “Siema, to twój kasztan?”
Parę następnych dni spędzają razem, wiadomo ocb tego typu nie ma lipy, aż Izabela wyemigrowała, a niedługo potem Stanisław też wrócił do Wawy.
Czaicie bazę, że Izabela wymyśliła cwany plan i bawiła się w kokieterkę (Oliwka Brazil), żeby Stachu dalej robił za jej cukrowego ojca, ale wciąż nie miał Izabeli tylko dla siebie. Sheeesh. Izabela przychodzi i odchodzi stale, ale ty dobrze wiesz, że Wokulski zostaje.
OMG! Wokulski, Starski i Izabela robią wspólnego tripa do Krakowa. Łęcka by tak chciała wiedzieć, jakie Starski ma plany, co o niej wie. Mówi mu po angielsku “Bierz, co chcesz!”
Tymczasem Wokulski to istny Izabeloholik
- grzeczna Łęcka nie chce z nim chodzić, niegrzeczna Kazimiera chce się z nim spocić.
Odbiór – Stach usłuszał jak Izabela obrabia mu plecy ze Starskim, co go aż tek bolało jak to, że Rychu Peja może dziś uczciwie zarobić, więc powiedział Izabeli: “Żegnaj, Adios” i udał się na próbę generalnego dokonania magika. Wokulski poczuł się jak na westernie i postanowił rzucić się pod pociąg, ale Wysocki niczym Lucky Luke ściągnął go swoim lassem z torów
Wysocki: Co ty sobą reprezentujesz pajacu?
Stanisław: Biedę
Wysocki: Tyle to widzę, ale czemu chciałeś się pochlastać?
Stanisław: Zdradziła Łęcka mnie,
Pod pociąg się podłoże,
Ale nie przejedzie mnie,
Bo jedzie po innym torze.
Po tym Stachu dostał deprechy. Szuman i Rzecki próbują polepszyć mu mood i zabierają go na bajlando, gdzie usiłują zeswatać go ze Stawską.
Wokulski odmawia argumentując, że Starska jest marnym rigczownikiem essy, zrobił tez comming out ze swojego biznesu, a także przestał simpować do Izabeli i wyjechał do Moskwy. Chodzą ploty, że Stach planuje tripa do Ameryki, Kupił dynamit u górników, a później widziano go w lesie zasławskim. W końcu zostaje ujawniony jego testament, a potem on sam robi rozróbę w ruinach zamku. Podejrzewa się, że wysadził się razem z nim, bo od tamtej pory go nigdzie nie widziano.
Pracę wykonali (pseudonimy artystyczne):
Łaciaty, Emaliau, Tuszynka, Kołodziej, Bambo